Z ks. dr. Dariuszem Szczepaniukiem, notariuszem Kurii Biskupiej Diecezji Warszawsko-Praskiej, rozmawia Radek Molenda
Chrześcijanie przez chrzest stają się "członkami Chrystusa, wszczepieni w Jego Kościót". Ale po co ochrzcił się Jezus?
Jezus dał przykład ludziom, aby przyjmowali chrzest, choć On sam tego nie potrzebował. Jan Chrzciciel udzielał chrztu nawrócenia. Jezus wykorzystał ten moment, by objawić się ludziom jako człowiek i Bóg zarazem. Jak oni stanął w kolejce do chrztu w wodzie Jordanu, a wtedy - jak wiemy - zstąpił na Niego Duch Święty w postaci gołębicy i odezwał się głos z nieba: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie" (Mt 4,16-17). Nasz chrzest sakramentalny jest innym chrztem, niż ten Jezusowy.
Uzasadnione jest stwierdzenie, że to nie woda ochrzciła Jezusa, ale to On ochrzcił, uświęcił wodę swoją obecnością?
Jezus nadał wodzie moc uświęcania. Wodę do udzielania chrztu poświęcamy mocą Ducha Św. Czynimy to w czasie liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Sobotę.
Media trąbią o przypadkach odmawiania rodzicom chrztu dziecka. Czy i kiedy Kościół może tak postąpić?
Może, i to w różnych sytuacjach. Kodeks Prawa Kanonicznego (KPK) określa konkretnie warunki godziwego ochrzczenia dziecka. Kluczowa jest tu prośba rodziców o chrzest ich dziecka oraz nadzieja na jego katolickie wychowanie. Są konkretne sytuacje, kiedy kapłan obserwując życie danej rodziny takiej nadziei nie widzi. Wtedy ma prawo odmówić chrztu albo odłożyć na inny moment.
Co wtedy?
My, kapłani, nie zawsze jesteśmy w stanie do końca określić, czy rzeczywiście tej nadziei nie ma. Jednak proboszcz, jeżeli zna swoich parafian, jest w stanie ocenić, czy rodzice modlą się, chodzą do kościoła, czy są w stanie przekazać dziecku swoją wiarę i wychowywać je po katolicku. Czasem jest i tak, że zadania rodziców, jeśli w tej kwestii są "niewydolni", przejmują dziadkowie lub chrzestni dziecka, którzy nauczą je pacierza, zaprowadzą do kościoła, gdy rodzice się temu nie sprzeciwiają. Jednak podstawowy obowiązek spoczywa na rodzicach dziecka, którzy tego chrztu dla niego pragną.
Często dylemat dla księdza stwarza sytuacja, kiedy rodzice dziecka nie zamierzają być małżeństwem sakramentalnym, choć nie mają ku temu tzw. przeszkód kanonicznych.
Problem rzeczywiście jest. Jednak nie należy uwarunkowywać chrztu dziecka na zasadzie: "ochrzczę wam dziecko jeśli weźmiecie ślub", ponieważ to może rodzić sytuację, że zawrą sakramentalny związek małżeński pod przymusem. A - jak wiadomo - ślub pod przymusem jest nieważny.
Trzeba też pamiętać, że dziecko nie jest winne sytuacji rodziców. Ostatecznie uważa się w Kościele, że chrzest jest tym podstawowym i fundamentalnym minimum, jakie należy ofiarować dziecku, nie pozbawiając je tej łaski. Ale, jak już mówiłem, gdy jest przynajmniej nadzieja, że otrzyma katolickie wychowanie.
Sami księża przyznają, że udzielanie chrztu dziecku rodziców żyjących w konkubinacie jest w pewnym sensie legalizacją ich zaniedbania lub gorzej - lekceważenia wiary.
To prawda. Nie można ludzi zmuszać do ślubu, ale też nie można tego konkubinatu przemilczeć i powiedzieć: nic nie szkodzi, nie ma problemu. Dlatego trzeba takim rodzicom spokojnie i rzeczowo wytłumaczyć, na czym polega problem: że żyją w grzechu, a żyjąc w grzechu trudno jest kogoś prowadzić do wiary. Rodzice muszą mieć świadomość, że będą przed Bogiem odpowiadać za to, jakie warunki stworzyli sobie i swojemu dziecku do rozwoju w wierze katolickiej. Moim zdaniem w każdej takiej sytuacji kapłan powinien się głęboko zastanowić, czy odmawiać dziecku chrztu. Ale nawet po chrzcie problem, o którym mówimy, pozostaje. Tak czy inaczej trzeba bez nacisku zachęcać tych rodziców, by pomyśleli o swoim związku jako o sakramencie.
Ksiądz Józef Tischner pisał, że do chrztu potrzebne jest dziecko. I tyle. Z kolei o. Jacek Salij zwraca uwagę, że udzielanie sakramentu chrztu to nie "usługa dla ludności" i kapłani powinni troszczyć się o godność tego sakramentu i dobro duchowe tych, którzy go przyjmują.
Dlatego czy udzielić chrztu czy nie, nie zależy od "widzimisię" tego czy innego kapłana. Nie należy traktować Kościoła jako instytucji świadczącej usługi wszystkim, jak popadnie, ale tym, którzy są tego godni.
Kościół w KPK, na co mało kto zwraca uwagę, nie mówi o odmowie chrztu, ale o jego odłożeniu.
To słuszna uwaga. Każda odmowa jest nie na zawsze, ale na daną chwilę. Gdy sytuacja życiowa się zmieni i warunki godziwego chrztu zostaną spełnione można sakramentu udzielić. Ponadto, dziecko, które ukończyło 14 rok życia może samo poprosić o chrzest.
Czy można ochrzcić dziecko bez zgody jego rodziców?
Gdy to dziecko znajduje się w niebezpieczeństwie śmierci.
Można się narazić na gniew ludzki...
...ale na pewno nie na gniew Boży. Gniew ludzki jest w tym momencie mniej istotny. Takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko. Inna sprawa, że Kościół przyjmuje, iż nowonarodzone dziecko, nawet gdyby nie było ochrzczone, a umarło, będzie zbawione.
Jan Paweł II pisał w liście apostolskim "Novo Millennio Ineunte": pytanie "czy chcesz przyjąć chrzest?" znaczy zarazem "czy chcesz zostać świętym?". Chrzest nakłada na nas samych jakieś wymagania czy obowiązki?
Jezus zasiewa w nas wtedy ziarno wiary. Chrzest to dar otrzymany od Boga, ale też zadanie. Jeśli nie będziemy go realizować możemy ten dar zaprzepaścić. W życiu duchowym troska o tę łaskę jest naszym obowiązkiem, który przejmujemy od rodziców, kiedy stajemy się samodzielni.
A obowiązki rodziców chrzestnych?
To wspomaganie rodziców w wychowaniu. Dlatego ważny jest wybór takich osób, które praktykują swoją wiarę i temu obowiązkowi sprostają. Jeśli więc rodzice chcą ochrzcić dziecko, ale np. żyją bez ślubu, ich sytuacja pod względem moralnym nie jest godna naśladowania, należy tym większe wymagania postawić rodzicom chrzestnym. Nie wystarczy być bliskim członkiem rodziny, aby pełnić funkcję chrzestnych. O tym, kto może zostać chrzestnym, mówi precyzyjnie KPK (Kan. 874).
Czy więc rodzice chrzestni mają prawo do "wtrącania się", ingerowania w sposób wychowywania przez rodziców chrześniaka? Mogą ich wziąć "na dywanik" i zapytać, jak wywiązują się ze swojej powinności?
Na tym polega ich rola. Niestety na ogół sobie tego nie uświadamiają.
Napomknęliśmy o chrzcie dorosłych. Wiele osób o to prosi dla siebie?
W diecezji warszawsko-praskiej w 2009 r. takich osób było 171. Ta ilość utrzymuje się od kilku lat na zbliżonym poziomie. W tej liczbie było 140 dzieci przygotowujących się do I Komuni Św. Nieprzyjęcie przez nie wcześniej chrztu to wynik zaniedbań rodziców, rzadziej z innych powodów. Reszta to dorośli, którzy przygotowywali się do sakramentu chrztu i same o niego prosiły.
Jest jeszcze grupa osób ochrzczonych w innych Kościołach chrześcijańskich, ale pragnących należeć do Kościoła rzymskokatolickiego. Liczba tych osób wzrasta. Ich chrzest jest ważny, więc - za zgodą kurii, po złożeniu przez nich wyznania wiary - wpisuje się je jedynie do specjalnej księgi konwersji. Tych osób było w minionym roku 31. Bywają i takie sytuacje, że nie mamy pewności, czy chrzest był udzielony, czy nie (np. w sytuacji adopcji kilkuletniego dziecka - przyp. RM). Wtedy istnieje możliwość tzw. chrztu warunkowego.
A jak ma się do chrztu apostazja?
Chrzest jest nieodwracalny. Nie wolno go powtarzać ani nie da się go zatrzeć. Osoba porzucająca wiarę i uważająca się za niewierzącą jest i zawsze pozostanie ochrzczona, nawet gdy wyłączy się ze wspólnoty Kościoła. Aktu chrztu nie można anulować.
|
Tekst pochodzi z Tygodnika "IDZIEMY"
23 marca 2008